KOŚCI, KTÓRE NOSISZ W KIESZENI, ŁUKASZ BARYS
Trudno mi opisać tę książkę. Nasuwa mi sią na myśl słowo z piosenki Podsiadło (cytowanej zresztą w tej powieści) małomiasteczkowy. Na kartach tej cienkiej acz szeroko i drobno drukowanej powieści, przyglądamy się życiu nastoletniej Uli. Bohaterka żyje w smutnych i dusznych Pabianicach, w ciasnym mieszkaniu dzielonym z dwójką rodzeństwa, matką i babcią. Poznajemy ją w momencie rozpoczęcia wakacji, które już z góry ocenia jako nudne i smutne, bo spędzone w domu. Rodzinie się nie przelewa. Wszyscy żyją tylko z emerytury babci i wypłaty matki, pracującej z Biedronce. Dzieci nigdy nie wyjeżdżają na wakacje, a ich jedynymi wycieczkami są tylko te z babcią na stary cmentarz. W domu panuje napięta atmosfera wskutek, co chwilę zmieniających się konkubentów mamy. Jedynymi radościami w życiu bohaterki jest pies Filip i świat, który sama sobie stwarza i w którym się zanurza. Ta książka powinna być właściwie bardzo smutna i przytłaczająca. I momentami czuje ten ciężar: ciężar nastolet...