PSZCZELARZ Z ALEPPO, CHRISTY LEFTERI
Ta historia to fikcja, ale utkana z prawdziwych przeżyć
uchodźców. Autorka powieści Christy Lefteri będąc wolontariuszką w Atenach, gdzie słuchała historii ludzi, którzy musieli
uciekać z Syrii i Afganistanu. To czego się dowiedziała i co zobaczyła, postanowiła
opowiedzieć poprzez swoich bohaterów – Nuriego i Afrę.
Akcja powieści toczy się wokół wymienionych bohaterów, małżeństwa, które straciło w Aleppo syna - Samiego. Jego śmierć sprawiła, że Afra oślepła, a Nuri zaczął cierpieć na zespół stresu pourazowego. Bohaterowie muszą uciekać z pogrążonego w wojnie kraju. Chcą dostać się do Anglii, gdzie czeka na nich przyjaciel Mustafa, z którym Nuri w Aleppo prowadził wspólnie pasieki. Mustafa chce znów zająć się pszczołami i próbuje ściągnąć do siebie dawnego współpracownika.
Książkę wypełnia opis długiej i po prostu strasznej
podróży przez wodę i ląd, od kraju do kraju, od ośrodka do ośrodka, od
przemytnika do przemytnika. Strach, ból, nadzieja i powracająca wciąż
przeszłość, są nieustannymi towarzyszami w tej drodze. Nuri i Afra spotykają
czasem ludzi dobrych, którzy chcą im pomóc, często dzielą miejsce z innymi
uchodźcami, a serce z ich historiami. Niestety, pełno jest też tych, którzy ich
krzywdzą.
To co trzyma Nuriego przy życiu, to pszczoły. Pasja
pszczelarska nie gaśnie w nim nawet wtedy, kiedy znajduje się w przejściowym hotelu w
Anglii i czeka na azyl.
Słychać bzyczenie. Nie
zbiorowe, jak to wydawane przez tysiące pszczół w pasiekach, ale pojedyncze „bzz”.
Na ziemi obok moich stóp leży pszczoła. Kiedy przyglądam się jej z bliska,
widzę, że nie ma skrzydeł.(…)
- Co z nią zrobisz?
- Niewiele mogę.
Wyniosę ją z powrotem na dwór. Długo tak nie pożyje, została wygnana z kolonii,
bo nie ma skrzydeł.[1]
Zupełnie jak Nuri i Afra, wygnańcy, którzy mają małe szanse
na to by przetrwać. Jak wszyscy uchodźcy, których spotykamy w tej powieści.
Skrzywdzeni, pozbawieni skrzydeł, wygnani.
Jednak pszczoła, którą znalazł Nuri jest uparta i chce żyć. Inny lokator hotelu
przynosi dla niej kwiaty i kładą ją na nie. Obserwują jak sobie radzi.
Pod koniec powieści Nuri mówi:
Schodzę na dół,
otwieram szklane drzwi i staję na patio oświetlonym blaskiem księżyca. Czujnik
reaguje i włącza się światło. Pszczoła śpi na jednym z kwiatków mniszka.
Głaszczę ją po futerku, bardzo delikatnie, żeby jej nie przeszkadzać. Jestem
zdumiony, że przetrwała w tym ogródeczku, który stał się jej domem. Patrzę, jak
odpoczywa wśród kwiatów, ze spodeczkiem wody z cukrem u boku. Nauczyła się żyć
bez skrzydeł. [2]
Ale cała ta pszczela metafora bardzo mi się podoba. Pozwala mieć nadzieję, że mimo podciętych skrzydeł da się żyć. Że pasiekę uda się odbudować. Ona będzie inna, ale będzie żywa.
Komentarze