SKÓRA PO DZIADKU, MATEUSZ PAKUŁA
Tytułowy dziadek miał na imię
Henryk i jako młody chłopak, w latach 50.,przeżył kielecką katownię. Osadzony
za głupi wybryk, miał tam zostać już na zawsze. Ratuje go jednak mężczyzna,
który uwikłany w mroczną historię Kielc, spłaca
zaciągnięty kiedyś dług. Jego postać wnosi kolejne-smutne i przerażające-wątki
opowieści. Przywrócone zostaną wspomnienia z wojny, Holocaustu i pogromu
kieleckiego.
Mateusz Pakuła zadaje wiele pytań,
o to czy opowieść o historii może być tylko jedna? O to jak zachowuje się człowiek
w sytuacji zagrożenia? Jak my zachowalibyśmy się na miejscu Kielczan? Dokąd może
doprowadzić bezkrytyczna wiara w czyjąś opowieść?
Autor nie tylko rozprawia się z
mitem dobrego Polaka, on pyta jak dalej żyć ze skórą po swoich dziadkach?
Potrzeba nam takich książek więcej.
Dlaczego? Odpowiem cytatem z dzieła:
Po
jakimś czasie znów poczuję ten wstyd i zacznę go akceptować i pielęgnować. Ten
wstyd jest dobry, wstyd za swoich współziomków, za swoich przodków jest dobry.
Dzięki niemu można zacząć płakać i można zacząć przepraszać. A przede wszystkim
można się przyznać przed sobą i innymi, że nosi się w sobie zło. Że zło nie
jest tylko na zewnątrz, jest również w nas. Że nie jest się doskonałym, idealnym,
bez skazy. Wpuścić w siebie ten cień, dopuścić myśl, że jesteśmy zdolni do
okropnych rzeczy, przerażających, potwornych, ohydnych – to po prostu ważna
robota do zrobienia.[1]
[1]
Pakuła M., Skóra po dziadku, Warszawa,
wyd. Agora 2024, s. 55-56.
Komentarze