24 LUTY - TRZY LATA WOJNY ZA NASZĄ WSCHODNIĄ GRANICĄ
Dzisiaj mija 1096 dzień wojny w Ukrainie. Po tych trzech latach heroicznej walki o wolność i niepodległość jaki jest bilans tej wojny? To niestety, co najmniej kilkanaście tysięcy zabitych wśród samych cywilów, kilkadziesiąt tysięcy rannych i kilkanaście milionów ludzi, którzy musieli się ewakuować przed nieobliczalnym najeźdźcom ( rosyjską swołoczą). Pomimo ogromnych strat Ukraińcy cały czas walczą i mają nadzieję na zwycięstwo.
Niestety nasza przyszłość uzależniona jest w dużej mierze od tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Tym bardziej doceniajmy to co mamy, czyli Wolność !
ODA DO WOLNOŚCI
Juliusz Słowacki
I
Witaj, wolności aniele,
Nad martwym wzniesionym światem!
Oto w Ojczyzny kościele
Ołtarze wieńczone kwiatem
I wonne płoną kadzidła!
Spójrzał – i w niebios błękicie
Malowane pióry złotemi
Roztacza nad Polską skrzydła;
I słucha hymnów tej ziemi.
II
A tam już w cieniu
wieków za nami się chowa
Duch niewoli i dumną stopą depcze trony.
Zgina się pod ciężarem skrwawionej korony,
Mówi – ale niezrozumiałe z ust wychodzą słowa.
Tak obelisk, co niegdyś pisanym wyrazem
Dziwił ludy, obwiany mgłą kadzideł dymu,
Dziś przeniesiony do Rzymu,
Niezrozumiały ludom – umarły – jest głazem.
III
Niegdyś Europa cała
Była gotyckim kościołem.
Wiara kolumny związała,
Drżącym od starości głosem
Starzec pochylony laty
Trząsł dumnym mocarzy losem,
Zaglądał w królów siedziby;
Zaledwo promyk oświaty
Przez ubarwione gmachu przedzierał się szyby.
Jakiś mnich stanął u
proga,
Kornej nie uchylił głowy,
Walczył słowami Boga
I wzgardził świętymi kary.
Upadł gmach zachwiany słowy.
Błysnęły światła promienie…
Pierwsze wolności westchnienie
Było i westchnieniem wiary.
IV
Jak sosny niebotycznie
urośli królowie.
Deptane prawa ludów gdzież znajdą mściciela?…
Na Albijonu ostrowie
Kromwel. – Któż nie zna Kromwela?…
On dawną krwią Stuartów zalał stopnie tronu
I nie chciał na nie wstąpić – on pogardził tronem.
I czymże dzisiaj jest
król Albijonu?
Błyszcząca mara – widziadło,
Księżyc na niebie zamglonem,
A słońce praw oświeca tę postać wybladłą.
Ale wielcy mężowie
zasiedli do steru,
Świątynią praw dźwigają tysiączne kolumny –
Patrzcie, jak długim rzędem za trumnami trumny
Wchodzą w posępne gmachy Westminsteru.
V
O świat nowy hiszpańskie uderzyło wiosło,
Tam brat zaprzedawał brata…
Na lądzie nowego świata
Pod którym schyleni w trudzie,
Marząc o szczęściu boleśnie,
Tłumami konali we śnie.
I śmiercią sen płacili –
bo o lepszej doli
Pod tym się drzewem ludziom o wolności śniło.
Było to drzewo niewoli,
Rosło nad grobem – świat już był jedną mogiłą.
Ostatni więc człowiek
skona,
Śmiercią z należnym władcom wypłaci się danin?
O nie! na głos Waszingtona
Zmartwychwstał Amerykanin
I zaprzysiężoną święcie
Wolność okrył wieńcem sławy.
I zgon niosło na ludy saksońskie – i nawy.
VI
Więc słońce już w
wolności krajach nie zachodzi?
Wolności skrzydła całą osłoniły ziemię.
Godnym jest oczu Boga wolnych ludzie plemię,
On bohaterów nagrodzi.
VII
Jakiż to dzwon grobowy
Z wiejskiego zabrzmiał kościoła?
Idzie tłum pogrzebowy –
Schylone do ziemi czoła;
Bladą gromnicą świeci,
Ciche modły powtarza.
Weszli we wrota
cmentarza,
Pod trumną ramię syna.
Czarną dręczeni rozpaczą,
Czarną okryci żałobą…
Czemuż płaczą nad sobą?
Bogatą wezmą spuściznę.
Dlaczegoż nad nim płaczą?
W grobie zapomni troski…
Bracia! – on umarł – on był ostatnim z tej wioski,
Co widział wolna ojczyznę.
Synowie jeszcze po nim nie zdjęli żałoby,
Już na wolnej żyją ziemi.
Idźmy więc nad ojców groby,
Wołajmy, bracia, nad niemi –
Może usłyszą w mogile?…
VIII
Widziałem, jak młodzieniec w samej wieku sile,
Strawiony własnym ogniem – przeklął ogień duszy.
Wołał – „Czemuż Bóg więzów moich nie
rozkruszy?…”
Lecz wszędy cichość grobowa;
A więc sam odpowiadał: – „Jestem panem życia!” –
Okropne rozpaczy słowa!
Z umysłowych władz rozbicia
Została ta myśl straszliwa.
I bladość śmierci lice wyniosłe okrywa.
Ta jedna myśl tysiączne urodziła myśli;
Straszna cierpienia potęga,
Umysł je rozwija – kryśli,
Z niedowiarstwa marą sprzęga…
O niedowiarstwo! Ty piekieł pochodnią
Niszczysz mgłę marzeń i blask urojenia złoty.
Gdzież cnota?… nie ma cnoty!…
I zbrodnia nie jest zbrodnią.
Na niepewnej ważysz szali
Wzniosłe uczucia w człowieku…
Już wszyscy tak myśleli – i wszyscy wołali,
Ta ciemność była tylko przepowiednią słońca.
IX
Wolności powstał obrońca.
Podnieśmy wybladłe czoła!
Dalej do steru okrętu!
Dalej! na morskie głębinie!
Rzućmy się w odmęt – z odmętu
Może niejeden wypłynie!
Podobni do nurków tłumu,
Co do morskiej toną fali,
Wśród wirów kręceni szumu,
Już ich fala w głąb porywa;
Ale niejeden wypływa,
Bliski brzegu lub daleki,
Ten niesie gałąź korali,
Ów w Amfitryt trąbę dzwoni.
Lecz niejeden zniknie w toni,
W morzu zostanie na wieki.
* źródło: poezja.net
Komentarze