ŚWIATOWY DZIEŃ UŚMIECHU
Z okazji dnia uśmiechu za wszelką cenę próbowałam znaleźć
fragment reportażu, w którym Ryszard Kapuściński pisze, jak uśmiech uratował mu
życie. Od razu z tym świętem skojarzył mi się właśnie on i ta historia.
Chodziło mniej więcej o to, że nie maił już niczego czym mógłby się wybronić od
śmierci, pokazać jakiś dokument albo coś powiedzieć. Ten żołnierz (strażnik?) wpatrywał
się twardo w niego. I wtedy nasz reporter się po prostu uśmiechnął i to
zmieniało wszystko. Historia dobrze się skończyła.
Wtedy dotarło do mnie jak wielką moc ma uśmiechanie się. Nie
jestem zwolennikiem szczerzenia się zawsze i w każdej sytuacji. Nie wierzę, że
uśmiech wszystko naprawi albo za wszystko wystarczy. Jednak trzeba przyznać, że
sporo zmienia i przyjemnie nastawia do rozmowy. Czasem jest rozwiązaniem w
krępujących sytuacjach. Mnie np. zdarzyła się taka kiedyś podczas
przedstawienia w liceum. Byłam narratorem jakiegoś naszego wymyślonego dzieła,
pokazywanego całej szkole z okazji świąt. Nasza klasa miała dość specyficzne
poczucie humoru ( takie w tylu Monty Pythona) i w takim tonie był też
scenariusz ułożony przez kolegę. Ja jak już wspomniałam, byłam narratorem
stojącym sobie grzecznie z boku i czytającym, co się właśnie poza dialogami
dzieje na scenie. Wszystko mieliśmy naprawdę super ułożone w tym
przedstawieniu, każdy grał najlepiej jak umiał i było bardzo zabawnie. Jednak
tuż przed rozpoczęciem widowiska okazało się, że nie mamy jak pokazywać
pierwszej gwiazdki na niebie. W ostatniej chwili została mi ona wręczona w
postaci papierowego wycinka. I kiedy przyszło do tego najbardziej stresującego
dla mnie momentu, żeby jakoś ją zaprezentować widowni – przybrałam najszerszy z
możliwych uśmiechów na swej twarzy i trzymając gwiazdę wysoko w rękach przeparadowałam
wzdłuż sceny tam i z powrotem. Sala pękła ze śmiechu. Taka jest właśnie moc
uśmiechu. Kiedy nie wiemy co robić – uśmiechnijmy się ;)
Komentarze