STRZĘPY, BEATA DZIANOWICZ
Film Beaty Dzianowicz obejrzany do końca naprawdę przeraża. Jest
ku temu kilka powodów, ale po kolei.
Początkowo oglądamy niemalże sielankę rodzinną: Adam i Bogna
Paterokowie wraz z dorastającą córką Zoją i ojcem Adama - Gerardem mieszkają razem w jednym mieszkaniu.
Są rodziną zgodną, ciepłą i wesołą. Senior rodu jest profesorem wykładającym na politechnice, Adam zaś nauczycielem w szkole średniej. Oboje mają ze sobą
świetny kontakt, razem wyruszają w góry i robią zdjęcia. Zresztą cała rodzina
czuje się ze sobą dobrze, żyje w harmonii, wspiera się, ale też sobie nawzajem
nie przeszkadza. Niestety do czasu kiedy Gerard zaczyna się dziwnie zachowywać.
Nie tylko nie pamięta niektórych faktów, ale nie pamięta też jak nie powinien
się zachowywać dorosły mężczyzna. Dzień za dniem jego zachowanie staje się
coraz bardziej niepokojące, a rodzina w końcu sięga po diagnozę u lekarza. Alzheimer.
Od tego momentu widzimy jak szybko i strasznie wszystko, co
do tej pory było piękne i radosne w rodzinie Pateroków rwie się na tytułowe
strzępy. Można powiedzieć, że nie tylko rozpada się rodzina, ale każdy z jej członków.
Dzień za dniem staje się gorszy, a zachowanie Gerarda coraz mniej racjonalne,
aż do chwili kiedy zupełnie przestaje nad sobą panować i dochodzi do brutalnego
pobicia żony Adama.
Po tym wydarzeniu akcja filmu przyśpiesza,
na jaw wychodzą nowe fakty z życia Pateroków, na próbę zostają wystawione ich
uczucia i poczucie odpowiedzialności za drugą osobę.
Zakończenie filmu jest po prostu wstrząsające. Cały obraz
zaś mocno daje do myślenia.
Komentarze