LION. DROGA DO DOMU, reż. GARTH DAVIS
Ten film prawie złamał mi serce.. . Staram się nie oglądać ani nie czytać niczego, gdzie dzieciom dzieje się krzywda. Ale tym razem obejrzałam. Nie mogę powiedzieć, że żałuję, bo film jest świetny.
Pięcioletni chłopiec gubi się na ulicach wielomilionowej
Kalkuty, ponieważ myli pociągi. W obcym, oddalonym o tysiące kilometrów mieście
jest zupełnie sam. Nie umie powiedzieć, gdzie dokładnie mieszka ani jak się
nazywa. Nikt mu nie pomaga, musi sobie radzić. Narażony na mnóstwo
niebezpieczeństw, w końcu trafia na kogoś, kto znajduje mu nową, dobrą rodzinę.
Problemem jest tylko to, że przeprowadza się aż do Australii i tym samym znowu
oddala od domu… .
Po 25 latach przeszłość wraca do niego w najmniej oczekiwanym
momencie. Postanawia odnaleźć utracony dom, ale mając w głowie tylko strzępy wspomnień, nie jest to łatwe. Droga do domu jest naprawdę długa... .
Nie chcę opisywać szczegółowo tego filmu, po pierwsze
dlatego, że żywe wciąż emocje mi na to nie pozwalają, a po drugie aby i Was
wstrząsnęło i wzruszyło. Nie kryję, że płakałam jak bóbr w kilku momentach, a
cały początek obejrzałam z krwawiącym sercem. Naprawdę nie przesadzam – film
jest emocjonalnym mistrzostwem. Obrazy, dźwięki, fabuła, gra aktorska, słowem
wszystko tu jest genialne. A jeśli jeszcze uświadomimy sobie, że cała historia
wydarzyła się naprawę, to długo nie będziemy umieli się pozbierać.
Czy warto wobec tego tak się „katować”? Czasem trzeba.
Zaczynamy wtedy zupełnie inaczej patrzeć na swoje tzw. problemy i nabieramy
dystansu.
Polecam serdecznie.
P.S. Film powstał na podstawie biografii Saroo Brierley o
tym samym tytule.
Komentarze